piątek, 27 listopada 2015

Nowy cykl na blogu: Wywody booki na temat sztuki

Nietrudno zauważyć, że jak tylko zaczyna się rok akademicki to moja działalność blogowa przymiera. Jesienią i zimą czytam dużo mniej nie tylko ze względu na przytłaczające mnie życie, ale także, dlatego, że jestem człowiekiem-niedźwiedziem. Najchętniej zawinęłabym się w kołdrę i przespała tę część roku. Od listopada nie jestem w stanie długo czytać, ponieważ najzwyczajniej w świecie zasypiam nad książką. Między innymi, dlatego, od jakiegoś czasu, chodzi za mną poszerzenie tematyki bloga.
Do znudzenia powtarzam, że jestem studentką historii sztuki. Przyznam szczerze, nie od razu czułam, że to jest mój kierunek. Jednak im dalej w las, tym bardziej wiem, że wybór takich studiów nie był błędem (no dobra, ciężko po tym znaleźć pracę w zawodzie, ale nie o tym teraz). Są to studia niezwykle rozwijające, które mimo narzekań sprawiają mi wiele frajdy i moim marzeniem jest praca w zawodzie.
I tak, kiedy zastanawiałam się, o czym mogę jeszcze pisać na blogu (nie ukrywajmy, trzeba, chociaż trochę wiedzieć, o czym się pisze) pomyślałam, że wykorzystam mój historyczno-sztuczny i przewodnicki background, aby pisać mini-„recenzje” wystaw. Tym samym zapraszam na nowy cykl:


Oczywiście, powstają profesjonalne recenzje wystaw, ale nie ukrywajmy, pisane hermetycznym językiem kierowane są raczej do wąskiej grupy czytelników. A gdzie ma szukać informacji przeciętny Kowalski, który żyje w świecie Internetu? Szczerze mówiąc, nie przychodzi mi do głowy żaden blog czy portal, który podejmowałby podobne tematy w sposób dostępny dla każdego. Wydaje mi się, że jest to nisza, która cały czas czeka na wypełnienie.
Od razu muszę zaznaczyć, że nie chcę mówić o jakości dzieł prezentowanych na wystawach. Mimo, że mam już za sobą ponad 4 lata studiów historyczno-artystycznych i niejedno muzeum w życiu zwiedziłam, nie czuję się na siłach by podjąć się takiego zadania. Moje zainteresowania zawsze skupiały się na architekturze, a moje postrzeganie obrazów jest dalekie od profesjonalizmu i opiera się na stwierdzeniu „ładne”/„brzydkie” (przy czym to, co mi się podoba jest często uważane za brzydkie, kiczowate i przesłodzone – patrz francuskie rokoko czy akademicy tacy jak Henryk Siemiradzki czy Alma Tadema).
O czym więc będę pisać? Mówiąc w skrócie, chcę skupić się na ogólnym odbiorze danej wystawy. Jest kilka elementów, na które zawsze zwracam uwagę i znacząco wpływają one na przyjemność oglądania ekspozycji, a być może są trudne do uchwycenia dla mniej obytego odbiorcy. Będę zwracać uwagę na aspekty organizacyjne, które są widoczne dla przeciętnego widza, na sposób ekspozycji i oświetlenia, obsługę, gadżety związane z wystawą, reklamę na mieście itp.
Oczywistością jest to, że będzie to cykl nieregularny, a z racji mojego miejsca zamieszkania, będzie poświęcony przede wszystkim wystawom trójmiejskim. Mam jednak nadzieję, że uda mi się od czasu do czasu napisać coś o wydarzeniach innych miast.

No to co? Nie pozostaje mi nic innego, jak prosić o wyrozumiałość, zaglądanie do postów z nowego cyklu i wyrażanie swojej opinii o opisywanej wystawie. A pierwszą wystawą, nad którą się trochę popastwię będzie nowa czasówka z Muzeum Narodowego w Gdańsku. Ale o tym w następnym poście ;)

1 komentarz:

  1. Na występie nie byłam, ale może poszperam w internecie, jeśli mnie zachęcisz :)

    OdpowiedzUsuń